Prowokacjom nie było końca
Gwiazda TVN nie pozostawiła na właścicielce i pracownikach suchej nitki i oczywiście nie podpisała się pod rewolucją. Właścicielka w pierwszej chwili przeprosiła za niedopatrzenie, ale później postanowiła wyjawić własną wersję wydarzeń. Zbulwersowana szefowa "Wyszynku z szynką" wyznała, że rzeczywistość znacznie się różniła od tego, co zobaczyli widzowie. Ekipa programu miała prowokować pracowników restauracji, a w montażu wybierać co ciekawsze i bardziej kontrowersyjne momenty. Swoich praw postanowiła dochodzić w sądzie (o całej sprawie pisaliśmy tutaj). Na tym jednak nie koniec.