Skąd te muchy?
Zbyt pompatyczna nazwa to pierwszy problem, który zauważyła Gessler. Na pewno nie największy.
- Śledź jest niejadalny! - z resztą zamówionych dań nie było lepiej. Pulpety, pomidorowa, polewka, dziczyzna... Gessler nic nie posmakowało. Jedzenie było barowe i kiepskie. Na dodatek przy posiłku gwieździe towarzyszyły... muchy. Przy jej stoliku roiło się od małych, gryzących owadów.
- Człowiek ma ochotę uciec bez względu na to, co dostaje się do jedzenia - Gessler oddała talerze i w pośpiechu wyszła z lokalu. Krzyżacka uczta, jak stwierdziła sama ekspertka, okazała się wątpliwa. Niepochlebne pierwsze wrażenie doprowadziło sympatyczną kelnerkę, która, to trzeba przyznać, bardzo się starała, do łez.
- Jest mi przykro- wyznała.