Nie spodziewał się tak dużego sukcesu
Co ciekawe, początkowo nikt się nie spodziewał, że teleturniej okaże się tak dużym sukcesem. Mówiono, że utrzyma się na antenie najwyżej rok. Sam dziennikarz nie zabiegał o prowadzenie "Jednego z dziesięciu", pracę dostał wskutek szczęśliwego przypadku.
Jeszcze kilkanaście lat jednocześnie pracowałem w radiu, a teleturniej, który był wtedy rzadziej nadawany, był zajęciem dodatkowym. A zaczęło się tak niewinnie... Koledzy, którzy mieli firmę poza TVP, zajrzeli do mnie do pokoju z pytaniem, czy byśmy nie nagrali próbnego odcinka jakiegoś brytyjskiego teleturnieju. "No to zróbmy to", mówię. Nakręciliśmy ślepy odcinek, używając, oczywiście, podstawionych osób - grupę znajomych. Za jakiś czas kolega znów zagląda do mnie do pokoju: "Ty wiesz? Chyba to kupią. A nie poprowadziłbyś?". "A ile to pociągnie?". "Pewnie z rok." "No, spróbujmy...". Zdecydowałem się, zwłaszcza że radio nie było miejscem, gdzie dało się zarobić dobre pieniądze - w telewizji zawsze było zdecydowanie lepiej - powiedział w wywiadzie.