Kacper Kuszewski
Jego zdaniem Wigilie serialowych Mostowiaków, choć odgrywane, mają w sobie podobną magię do tych prawdziwych. Najwięcej radości czerpie bowiem ze spotkania z bliskimi ludźmi. I z muzyki, z którą ten czas nieodłącznie mu się kojarzy. Zakupowego szaleństwa i przedgwiazdkowego zgiełku stara się unikać.
Nie umiem dziś policzyć, ile razy obchodziłem Boże Narodzenie na planie „M jak miłość”. Na pewno nie mieliśmy tego w scenariuszu co roku, sądzę jednak, że odegraliśmy już co najmniej cztery wieczerze wigilijne. Poza tym raz nagrywaliśmy z kolegami z serialu bożonarodzeniową piosenkę, co odbywało się w podobnej scenografii, przy świątecznym stole, można więc powiedzieć, że to była dodatkowa Wigilia u Mostowiaków. Nagrywanie tych scen bardzo różni się od codziennej pracy. Zazwyczaj jest to okazja, żeby serialowa rodzina zebrała się w większym gronie, a może nawet w całości, podczas gdy normalny tryb realizacji „M jak miłość” sprawia, że bardzo rzadko widujemy się w komplecie. W zasadzie pozwalają na to tylko serialowe święta i śluby. A to bardzo miłe, gdy można się spotkać ze wszystkimi koleżankami i kolegami. Poza tym myślę, że w duszy każdego człowieka, który siada przy stole nakrytym białym obrusem, z choinką w tle, opłatkiem, gdzieś głęboko zaczyna grać odświętna nuta. Tak jesteśmy zaprogramowani. Zawsze
przy takich nagraniach naturalnie tworzyła się szczególna, bardzo miła atmosfera, która udzielała się wszystkim - aktorom i całej ekipie. Pojawiała się magia, chociaż przecież odbywało się to zawsze na długo przed Bożym Narodzeniem, a tuż po nagraniu scenografia była składana i zabieraliśmy się do kręcenia kolejnych ujęć. Oczywiście razem z ekipą serialu organizujemy sobie też prawdziwe spotkania świąteczne. Od tylu lat spędzamy ze sobą na co dzień tak wiele czasu, że jest zupełnie naturalne, iż chcemy podzielić się opłatkiem. Prywatnie Boże Narodzenie to dla mnie moment z rodziną, gdy razem szykujemy się do Wigilii, ubieramy choinkę z miłym przeczuciem, że zaraz zacznie się magiczna kolacja. W naszym domu kiedyś wiązało się to także ze wspólnym muzykowaniem - moja siostra i ja chodziliśmy do szkoły muzycznej. W Wigilię razem graliśmy na różnych instrumentach i śpiewaliśmy. Dziś muzyka, zwłaszcza poważna, wprowadza mnie w szczególny nastrój już przed świętami. Bardzo często słucham Programu Drugiego
Polskiego Radia, gdzie lecą bożonarodzeniowe utwory z różnych epok. Słuchanie ich nie tylko daje mi przyjemność, ale też porusza odpowiednią strunę potrzebną do głębszego przeżywania wszystkiego, co wiąże się ze świętami. Nie znoszę za to sztucznego blasku i zgiełku, który towarzyszy Bożemu Narodzeniu. Nie podoba mi się, że ktoś z czegoś, co jest ważne, robi chwyt marketingowy. Staram się w tym okresie unikać centrów handlowych. Przyznaję - nie ułatwia mi to kupowania prezentów, zwłaszcza że zawsze miałem z tym kłopot. Nie bardzo umiem się do tego zabrać. Od kilku lat obdarowujemy się tylko symbolicznymi drobiazgami. Znam też domy, w których z zasady daje się tylko własnoręcznie wykonane prezenty i bardzo mi się to podoba. Taki prezent znaczy dużo więcej niż drogie gadżety.