Dominika Kluźniak
Boże Narodzenie to jedyny moment w roku, gdy nie patrzy na zegarek. Nigdzie się nie śpieszy, jeśli przychodzi do niej sms, to tylko z życzeniami. Lubi stać w dresie w kuchni, gotować, piec pierniczki korzenne i rozmawiać z bliskimi.
Bardzo lubię Boże Narodzenie, bo niesie ze sobą mnóstwo ciepła i pozytywnych emocji. Nie przeżywam tego święta duchowo, bo nie jestem aż tak religijną osobą. Zazdroszczę moim przyjaciółkom - Agacie i Joasi - które są mocno wierzące. Brakuje mi tego, też bym tak chciała, ale nie zmuszę się. To trzeba czuć. Opowiadam córce, dlaczego świętujemy, myślę o tym, ale na pasterkę nie chodzimy. Te święta są dla mnie ważne, bo mogę się zatrzymać, przestać pędzić. Mam czas, żeby pogadać, zrobić z domu małą cukiernię i upiec z córką pięćset pierniczków korzennych. Większość zjadamy, ale część trafia na choinkę w charakterze ozdób. Piekę też różne ciasta, bo bardzo to lubię. Mama przyrządza na różne sposoby rybę i robi makiełki, czyli zmielony mak z miodem, bakaliami i makaronem. Na stole nie stoi dwanaście potraw, nie przywiązujemy do tego wagi. Jest skromnie, bez obżarstwa. Wspólne przygotowania świąteczne są wspaniałe! Mogę stać pół dnia w kuchni ubrana w dres, gotować i równocześnie prowadzić rozmowy z rodziną. W
domu jest ciepło, pachnie jedzeniem, nigdzie nie muszę pędzić, niczego załatwiać. Ostatnio mam obsesję, co jeszcze powinnam zrobić, gdzie jechać. Podczas świąt przestaję patrzeć na zegarek. Przypominam sobie, że można tak żyć. Na chwilę przestaję być aktorką. Jeśli podczas Bożego Narodzenia dostaję esemesa, wiem że to życzenia. Cudownym zwyczajem w Teatrze Narodowym, w którym pracuję, jest przerwa świąteczna. Od Bożego Narodzenia do Nowego Roku teatr jest zamknięty, nie ma spektakli w Sylwestra. Robimy różnie. Czasami rodzina przyjeżdża do mnie do Warszawy, innym razem ja jadę do Wrocławia. W tym roku dopiero w ostatniej chwili okaże się, gdzie spędzimy święta. Miejsce nie ma oczywiście znaczenia, ważne że będziemy razem. Niestety, w niepełnym składzie. Po raz pierwszy spędzimy Wigilię bez mojego brata, który jedzie do Londynu do rodziny swojej żony. Cieszę się, ale z drugiej strony jest mi przykro, że się nie zobaczymy. Jest nas bardzo mało, wystarczy że zabraknie jednej osoby i robi się pusto. Będzie mi
brakowało moich trzech bratanic, które gdy dobiorą się z moją Julką, robią świąteczne zamieszanie.