Katarzyna Glinka
Od życzeń przesyłanych esemesami, e-mailami i za pośrednictwem portali społecznościowych zdecydowanie woli świąteczne kartki pocztowe. Podczas Bożego Narodzenia dobrze nastraja ją jej ulubiona kolęda „Bóg się rodzi, moc truchleje”.
Kiedyś w moim domu rodzinnym mieliśmy zwyczaj, który co roku przed świętami przykuwał mnie na kilka godzin do stołu. Mama kupowała mnóstwo kartek pocztowych i cały wieczór poświęcałyśmy na wymyślanie i pisanie życzeń bożonarodzeniowych dla rodziny, znajomych i przyjaciół. Każda kartka była inna, wyjątkowa i skierowana do konkretnej osoby. Praca, którą w to wkładałam, dawała mi dużo radości, bo mogłam wyróżnić wszystkie bliskie mi osoby. Dzisiaj dominują bezosobowe esemesy ze sztampowymi życzeniami wysyłane jednocześnie do kilkudziesięciu osób. Bardzo ich nie lubię, bo brakuje mi w nich indywidualnego podejścia. Zresztą w ogólnie nie przepadam za kontaktem za pośrednictwem urządzeń elektronicznych, e-mailami, esemesów, wpisów na portalach społecznościowych. Odrzucam wirtualną rzeczywistość, zwłaszcza w święta! Zdecydowanie wolę bezpośrednie spotkania, a Boże Narodzenie jest dla mnie wyjątkowe właśnie dlatego, że mogę spędzić czas z najbliższymi, z którymi rzadko widzę się w ciągu roku. Celebrujemy każdą
chwilę, cieszymy się swoją obecnością, śpiewamy razem kolędy. Najbardziej lubię „Bóg się rodzi, moc truchleje”, bo jest radosna, pełna optymizmu i dobrze mnie nastraja. Podczas Bożego Narodzenia nigdy nie włączamy telewizora. Zanim usiądę do świątecznego stołu w domu, co roku przeżywam kilka innych Wigilii. Spotykam się między innymi z ekipą serialu „Barwy Szczęścia” i zespołem warszawskiego Teatru Kwadrat, w którym występuję. Życzymy sobie wszystkiego najlepszego, rozmawiamy i miło spędzamy razem czas.