''Ojca całowało się w rękę''
Wychowywała się w Łomży, gdzie przeniosła się wraz z rodzicami jeszcze jako dwuletnie dziecko. Rodzicom zawdzięczała wiele – to oni wpajali jej zasady dobrego wychowania, pilnowali, by przestrzegała norm obyczajowych i wprowadzali surowe reguły. Po latach Bielicka była im za to bardzo wdzięczna.
- W domu musiałyśmy być zawsze przed dziewiątą i ojca zawsze całowało się w rękę* – wspominała w _Kuchni_. *- Tak robiłyśmy z Marysią nawet jako dorosłe panny, gdy tatuś odwiedzał nas w internacie sióstr urszulanek w Warszawie, kiedy już studiowałyśmy. Nie do pomyślenia były też spacery z chłopakami, nawet po mszy czy majowym nabożeństwie wracałyśmy osobno.
I śmiała się, że ona miała „specjalne prawa”, bo też nie zabiegała o względy chłopców, nigdy nie była kokietką, a prawdziwą „kumpelą”.
- Nauczycielka na wywiadówce powiedziała: „Hanka Bielicka może chodzić z chłopakami, bo ona nigdy nie chodzi z jednym”. Lubiłam towarzystwo chłopaków i oni mnie lubili. Byliśmy świetnymi kompanami.