Rodzinna historia
Łobodziński czuł, że musi do końca zbadać tę historię, choć nie przyszło mu to z łatwością. Bańka idealnego dzieciństwa, które miał w pamięci, nagle prysła.
- Ewa Joanna była wesolutkim skrzatem, z powodu pewnego schorzenia wtłoczonym w butki ortopedyczne, w skutek czego jej kroczki słychać było z daleka. W 1956 r. pojechała z mamą na wieś. Ostatniego dnia pobytu miejscowa gospodyni podała na obiad potrawkę z grzybów. Barbara z trudem się wylizała z zatrucia, Ewunia nie. Na grobie ma napisane "Śpij spokojnie Kochany Tuptusiu" - relacjonował muzyk.
Zdaje się, że śmierć dziecka doprowadziła do rozłamu małżeństwa. Wojciech Łobodziński rozwiódł się z Barbarą. Z czasem i jedno i drugie przestało dbać o grób córeczki. Ona wyemigrowała, a on ożenił się po raz drugi. W 1959 r. przywitał na świecie syna - Filipa.
- Całą tę historię skrzętnie zataił przede mną. Nawet gdy sam straciłem córkę - zakończył.