Joanna Brodzik i Paweł Małaszyński w 'Magdzie M.'
Nie rozumiem bowiem skąd ta moda na to, żeby w przeciwieństwie do lat poprzednich, lansowana obecnie bohaterka, była wcieleniem anemii, „bylejactwa”, życiowej nieudolności.
Generalnie beznadziei. Urokliwej, bo urokliwiej, ale totalnie odmóżdżonej. Takiej sieroty z rozwianym włosem w sukience w groszki.