Pedro Almodovar i Penelope Cruz
Dlatego kocham duet. Szczególnie w kinie. Tandem, w relacji współzależnej i niekoniecznie podległej.
Bo o ile pięknie nam grały, i grają, takie układy jak zestaw aktor-reżyser, o tyle w sytuacji gdzie u steru posadzimy dwóch niezależnych (choć w gruncie rzeczy ze sobą silnie, poprzez dzieło, w którym uczestniczą, niejednokrotnie nierozerwalnie, związanych) osobników, może się zacząć robić bardzo ciekawie. Szczególnie, kiedy praca staje się dla nich zabawą. Wtedy pasja z takiego dzieła – aż „kapie”. A jak to się potem ogląda! Ha!