Rosja vs Ukraina
W tym roku również nie brakuje kontrowersji. Pod koniec marca br. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zabroniła wjazdu do kraju niepełnosprawnej piosenkarce Julii Samojłowej z powodu jej występów na anektowanym Krymie. Na mocy ukraińskiego prawa każdy, kto wjeżdża na Krym bez zgody władz w Kijowie, łamie przepisy o granicy państwowej. Dotyczy to wszystkich, którzy na Krym wjeżdżają z terytorium Rosji. To z kolei oznacza, że wokalistka nie mogłaby uczestniczyć na tegorocznym Konkursie Piosenki Eurowizji, który organizowany jest w Kijowie.
Europejska Unia Nadawców, organizator imprezy, nie krył oburzenia decyzją Ukrainy. Gdy tylko sprawa wyszła na jaw, EBU rozpoczęła negocjacje w sprawie zniesienia zakazu dla reprezentantki Rosji. Nic z tego. Ukraińskie władze pozostały nieugięte. Z aprobatą nie spotkał się również pomysł, aby piosenkarka wystąpiła podczas Eurowizji za pośrednictwem transmisji satelitarnej - dzięki temu nie przekroczyłaby granicy państwowej. Niestety, takie rozwiązanie odrzuciła Rosja, tłumacząc, że w ten sposób zostałyby pogwałcone podstawowe zasady przyświecające idei międzynarodowego konkursu.
W rezultacie EBU, nie mogąc dojść do porozumienia z żadną ze stron, przekazała ukraińskiemu rządowi oświadczenie, w którym zakaz dla Julii Samojłowej nazywa "oburzającym i niedopuszczalnym". Zaznaczyła również, że Ukraina musi liczyć się z tym, że może zostać wykluczona z Eurowizji na okres trzech lat - dokładnie tyle czasu, ile wynosi kara dla reprezentantki Rosji.
13 kwietnia br. EBU wystosowała kolejne oświadczenie, w którym potwierdziła wycofanie się Rosji z udziału w konkursie. Jak poinformowano, Pierwyj kanał odrzucił dwie wcześniejsze alternatywne propozycje rozwiązania problemu, jak i zmianę reprezentanta na wykonawcę, który mógłby legalnie wjechać na teren Ukrainy na czas konkursu. Telewizja rosyjska ogłosiła, że nie będzie transmitować żadnego z koncertów konkursowych.