Upadek ideału
W 2008 roku dziennikarz "Życia na gorąco" odnalazł 51-letniego wówczas Edwarda Dymka. Okazało się, że aktor mieszkał w zdewastowanej, pozbawionej prądu i kanalizacji ruderze na terenie Brochowa. Otrzymywał jedynie 400 złotych renty, więc na życie musiał zarabiać, zbierając złom. Niektórzy mieszkańcy tej dzielnicy Wrocławia przyznali, że widywali aktora, kiedy odbierał z lokalnej piekarni darmowy chleb.
- Znają mnie tu wszyscy, ale nie każdy wierzy, że byłem kiedyś aktorem. Niektórzy myślą, że moje nazwisko to pseudonim – powiedział kilka lat temu w jednym z wywiadów.