''Nawet na amanta się załapie''
A przecież niewiele brakowało, a Olbrychski nigdy by aktorem nie został. W szkolnych przedstawieniach szło mu kiepsko i zjadała go trema. Do radia nie chcieli go przyjąć z powodu złej dykcji. Kiedy zaś zobaczył się po raz pierwszy na ekranie, w filmie „Ranny w lesie”, był tak zażenowany, że postanowił, że nigdy już w niczym nie zagra.
- Musiało minąć parę lat, żebym się oswoił – wspominał w „Gazecie Wyborczej”. Wreszcie jednak trafił do szkoły teatralnej i wtedy rektor Jan Kreczmar wskazał go Andrzejowi Wajdzie, który właśnie kompletował obsadę do „Popiołów”.
- "Albinos, cholera", powiedział Wajda, jak mnie zobaczył – wspominał Olbrychski. - A Kreczmar na to, że w filmie można go podmalować, nawet na amanta się załapie.