Było bardzo źle
- To było 12 lat temu. Miałam 40 lat, właśnie przeprowadziliśmy się z Katowic do Krakowa, wybudowałam wymarzony dom, miałam etat w Starym Teatrze i... straciłam sens. Nie chciało mi się żyć. Zero motywacji. Dzieci, mąż, praca, co mnie to obchodzi - myślałam. Półtora roku w piekle. Mogłam spać 24 godziny, żeby uciec od rzeczywistości. Najprostsze zadania: chore dziecko - trzeba znaleźć lekarza, przerastały mnie. Miałam tak silne lęki, że bałam się jeździć samochodem. W autobusie stawałam obok kierowcy, żeby interweniował, gdybym zemdlała albo dostała zawału. To oczywiście był irracjonalny strach. Wynik depresji - wspomina.