Nowy początek
Przed laty Bartłomiej Topa przeżył rodzinną tragedię. W małżeństwie z malarką Agatą Malarską doczekał się dwóch synów - Antoniego i Kajetana. Starszy dziś studiuje inżynierię dźwięku w Berlinie. Młodszy niestety zmarł wkrótce po narodzinach.
- Trzymałem go na ręku, za palce. A on siniał z minuty na minutę, na moich oczach. Nic nie mogłem zrobić. Odszedł. Wiedziałem, że ma w sercu wspólny kanał przedsionkowo-komorowy, co oznaczało, że nie zobaczę, jak będzie dorastał. Zmarł tuż po urodzeniu, trzy godziny później. Wtedy zadałem sobie pytanie: dlaczego? Gdzie jest sens życia? Ja sobie to pytanie zadaję nieustająco. Każdy dzień staram się przeżyć tak, jakby był ostatnim - wspominał w książce "Jestem tatą" Joanny Drosio-Czaplińskiej.
Śmierć dziecka odcisnęła piętno na jego małżeństwie. - Moja żona Agata odchodziła od zmysłów, to co? Miałem się rozłożyć? Facet bierze na klatę takie rzeczy. Musi objąć, przytulić - mówił w jednym z wywiadów. Mimo to kilka lat po tragedii rozwiedli się.
Później aktor był w kilku związkach m.in. z aktorką Magdaleną Popławską, ale dopiero u boku Gabrieli Mierzwiak znów zdecydował się na powiększenie rodziny. Niedawno w rozmowie z Magdą Mołek przyznał, że tacierzyństwo po 50-tce jest dla niego sporym wyzwaniem.
- Mam świadomość swoich ograniczeń fizycznych, bo już nie jest tak, że będę biegł maratony, chociaż pewnie jakbym chciał, to bym się przygotował... Ale trzeba obie wziąć w ramiona, trzymać, przenieść, pójść w nocy, jak Malwina czy Jagoda wołają siusiu, to nie chce się, ale czasami trzeba [...]. Moje rodzicielstwo od pięciu lat nie powiem, że jest łatwe, ale jest ekstremalnie wymagające i czerpię z tego radość - powiedział Topa.