Śmierć dziennikarza poruszyła widzów
- To nie był ani zawał, ani wylew. Ojciec się po prostu zatrzymał, stanęło mu serce przy załodze karetki pogotowia, która natychmiast podjęła reanimację - wyznała Chincz.
Turski trafił 5 grudnia do jednego z warszawskich szpitali. Stan dziennikarza był określany jako ciężki, choć stabilny. Lekarzom, mimo usilnych starań, nie udało się jednak wybudzić prezentera ze śpiączki.
- Od dłuższego czasu powtarzał, że niedługo umrze. (...) Cały czas był myślami z mamą. Najlepiej czuł się w swoim mieszkaniu na Łowickiej, bo tam ciągle były ślady Zosi. Często przychodził do mamy na cmentarz - podsumowała Chincz w tym samym wywiadzie.
7 stycznia 2014 roku rodzina i przyjaciele pożegnali dziennikarza. Msza żałobna odbyła się w sanktuarium pw. św. Andrzeja Boboli na warszawskim Mokotowie.
Zobacz także: Ostatnia droga Andrzeja Turskiego
AR