Nikt nie spodziewał się takiego sukcesu
17 września 1994 roku na antenie zadebiutowała "Familiada". Wówczas jeszcze nikt nie przypuszczał, że program utrzyma się przez kolejnych 20 lat. Przez ten cały czas zmieniała się scenografia, czołówka i oczywiście zawodnicy. Tylko jedno pozostało stałym elementem teleturnieju: Karol Strasburger, który nieustannie pojawia się na ekranie od 1994 roku. Prowadzący już od dwóch dekad bawi uczestników, ale chyba jeszcze bardziej widzów. Jego żarty są tak żenujące, że aż śmieszne. Schemat jest zawsze ten sam: na początku Karol snuje opowieść. Następuje chwila ciszy. Każdy w napięciu oczekuje na zaskakującą puentę i co? No właśnie nic.
- Mam swoją teorię, że jednak śmieją się z żartów. Wystarczy wejść na Facebooka czy na YouTube, by zobaczyć, jak internauci pozytywnie są nastawieni do moich opowieści. Część z nich ma nawet tak, że ogląda "Familiadę" tylko po to, by usłyszeć, jaki żart opowiem na początku. I to niezależnie od wieku, bo mój program oglądają ludzie starzy i bardzo młodzi. Teraz jest zresztą tak, że to młodzi ludzie nakręcają koniunkturę i wszystkie telewizje się im podlizują. Moje żarty ich przyciągają - powiedział Strasburger w jednym z wywiadów.