Nina Gocławska stewardessa Małgorzata Czarnecka
Także nagła popularność nie była spełnieniem marzeń odtwórcy roli porucznika.
– Ze sławą to jest tak, że marzą o niej ludzie, którzy chcieliby, żeby przychodzili do nich koledzy po autografy, żeby się za nimi na ulicach ludzie odwracali, itd. Wiem, że nikt z tych ludzi nie uwierzy w to co powiem, ale cena jest dosyć wysoka. Ja tego nie lubię. Nie pamiętam, czy mnie to bardzo rajcowało na początku, ta tak zwana rozpoznawalność. Dzieje się coś takiego, że nagle człowiek zauważa kątem oka, że ktoś szturcha partnera i pokazuje go na ulicy. To jest uczucie dziwne. Człowiek łapie się na tym, że zaczyna wciągać brzuch, stara się inaczej wyglądać. Traci coś, co jest bezcenne, to znaczy anonimowość, naturalność, w jakiejś mierze też wolność.