Edyta Olszówka: "Tak mnie prasują na okładkach, że siebie nie poznaję!"
Ostatnio Edyta Olszówka była gościem programu "Magiel towarzyski". Opowiedziała o tym, dlaczego panuje kult poprawiania urody na okładkach czasopism dla kobiet.
Aktorka przyznała, że zdarzało jej się nie dostrzec podobieństwa między swoim wizerunkiem, a poprawioną modelką na okładce. Pomimo że była to jedna i ta sama osoba: ona sama.
- Bardzo często brałam do ręki okładkę gazety i nie poznawałam się. Ale to działa w dwie strony. Albo już jestem tak masakra i tę najgorszą sukienkę mi wybiorą, co to gdzieś byłam, albo z kolei tak mnie poprasują, że już sama siebie nie poznaję.
Olszówka zdradziła, jak wyglądają kulisy pracy podczas sesji zdjęciowych do magazynów. Wyjaśniła również, jak działa mechanizm korygowania na okładkach tego, co nieatrakcyjne.
- Miałam jedną złotą sukienkę w "Elle", która kosztowała 30 tysięcy. Musiałam uważać na nią, bo była ciężka i ciasna. I to wygląda tak: dobra sukienka, makijaż, światło, fotograf, który zazwyczaj jest artystą. Później idzie Photoshop, więc jest tego bardzo dużo. Tylko zastanawiam się, czy ktoś, kto by widział okładkę z pomarszczoną osobą tzw. prawdziwą, to by kupił tę gazetę? Gdyby to nie było sprzedawane, to oni by tego nie robili. To jest odpowiedź na rynek.