Jurorzy docenili ich pracę
Pora na Martynę Andrzejczak i Briana Poniatowskiego. To chyba jakiś nowoczesny balet - strój tancerki przywodzi nam na myśl film "Czarny łabędź" - tyle, że kreacja była różowa.
Kingę ponoć zatkało. Agustin miał ciary. Martynie pękła sukienka, a Piróg znowu zrzędzi. Nie podobało mu się "wchodzenie i wychodzenie z parterowań".
Brian podziękował zaś bratu, który przyleciał ponoć z wielkiego świata, czyli z samego Manchesteru. A to jak każdy, kto wyznaje się na globusie, wie - jest na końcu świata. Albo gdzieś w tych okolicach.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
[
]( http://www.fakt.pl )