''Gdzieś w Afryce...''
Komona ma czternaście lat, szczupłe ramiona i krótkie włoski.
Jej ewidentną dziewczęcość niewygodnie zaburza duży, ciążowy brzuch i spojrzenie, w którym widać ślady cierpień, których świadkiem nie powinien być żaden dorosły, a co dopiero mała dziewczynka.
Film Kima Nguyena inspirowany jest wydarzeniami z Birmy, zrealizowany w Demokratycznej Republice Konga, ale dzieje się po prostu „gdzieś w Afryce”, widzianej jako kraina, która zieje otwartą raną, cierpi i walczy; kraina, gdzie czas na beztroskie dzieciństwo i niewinność kończy się nagle, przecięty jednym ciosem maczety, trzymanej przez brutalne, łaknące krwi dłonie.