Nie zrobi nas w konia?
E.J.: Jednym słowem okres postprodukcji będzie nie mniej absorbujący...
Cezary Pazura: Tak, zwłaszcza że mamy bardzo dużo materiału. Scenę można opowiedzieć szybko mniejszą ilością ujęć, a my robiliśmy ich bardzo dużo po to, żeby film był bardziej nasycony. Kiedy ogląda się amerykańskie filmy, np. "Pościg", kamera jest wszędzie – nad kołem, pod kołem, na dachu, w środku samochodu, na zewnątrz. Tak robiliśmy ten film. Montażystów czeka ciężka praca. Chciałbym, aby to bogactwo ujęć znalazło się w filmie.
E.J.: Jakiś romantyczny moment pod tytułem - „A może byśmy tak, najmilsza, wpadli na dzień do Tomaszowa” - się znajdzie?
Cezary Pazura: Trzeba o tym pomyśleć (śmiech). Choć zorientowałem się, że brakuje mi zdjęć Łodzi nocą. Nie wiem, czy nie będziemy musieli wrócić z kamerą i trochę podokręcać, żeby dać filmowi właściwy oddech...