Rozkręcał się powoli
Kariera aktora rozkręcała się powoli. Po tym jak zrezygnował z wyższego wykształcenia i porzucił North Carolina State University przeniósł się do Nowego Jorku, by występować na scenie. Połowa lat 90. wydawała się wymarzonym momentem dla kogoś takiego jak on - po boomie komediowym lat 80. w każdym mieście Ameryki mnóstwo było barów proponujących odwiedzającym występy komików (tak zwanych stand-up comedian), Galifianakisowi wydawało się więc, że wystarczy, że wejdzie do baru i zacznie opowiadać dowcipy. Szybko przekonał się, że nie jest to takie proste.
"Swój pierwszy występ zaliczyłem na zapleczu baru z hamburgerami Hamburger Harry's na Time Square" - wspominał w wywiadzie dla "The New York Times". "Jak tylko zszedłem ze sceny wiedziałem, że to jest właśnie to, co chcę robić. Choć oczywiście kolejnych 35 moich występów było absolutnie okropnych".
Wtedy też nauczył się, że najśmieszniejsze dowcipy biorą się z upokorzenia. "Dawałem występy gdzie się dało, czasami dosłownie stojąc na krzesłach barowych i przekrzykując mecz hokejowy. Nikt w barze mnie nie słuchał, musiałem być głośniejszy niż telewizor, by ludzie w ogóle zwrócili na mnie uwagę".