"7420 Milion od zaraz"
Co do tego nie ma nikt najmniejszych wątpliwości. Największą porażką Krzysztofa Ibisza było prowadzenie "7420 Milion od zaraz". Program miał tak niską oglądalność, że władze Polsatu postanowiły zdjąć go już po kilku wyemitowanych odcinkach. W nietypowym reality-show uczestnikami były rodziny, które odwiedzili reporterzy stacji. Zadaniem zawodników było przekonanie widzów, że to właśnie oni zasługują na główną wygraną (w zależności od poparcia suma wahała się od 333 tys. do miliona złotych) i namówienie ich na wysyłanie smsów.
W teleturnieju wziął udział m.in. lekarz Henryk K., który o tytułowy milion walczył w jednym celu: chciał pomóc nieuleczalnie chorym chłopcom ze swojej okolicy. Jego deklaracje i wzruszające wypowiedzi zapłakanych rodziców małych pacjentów podziałały na telewidzów. Drużyna lekarza zwyciężyła, a pokaźna suma pieniędzy wpłynęła na konto bankowe. Niestety, nie potrzebującej rodziny Mańczaków, a "dobrodusznego" lekarza. W rezultacie wygrana nikomu nie pomogła, a jedynie wywołała prawdziwą burzę. Sprawa znalazła swój finał w sądzie. Rodzina chorych poczuła się oszukana, natomiast radiolog nie miał sobie nic do zarzucenia. Dopiero po kilku miesiącach zdecydował się przelać Mańczakom kwotę "zaledwie" 50 tys. złotych - o reszcie nie było mowy.
Ostatecznie w wydanym w 2012 roku wyroku Sąd Okręgowy w Łomży zdecydował, że lekarz ma wypłacić na rzecz rodziny sumę 100 tys. zł. Razem z wcześniej przekazaną kwotą dawało to połowę wygranej w programie kwoty. Dlaczego tylko tyle? Wszystko dlatego, że żadna ze stron konfliktu nie zawarła wcześniej umowy uwzględniającej podział wygranej. Uznano więc, że sumę należy podzielić po połowie.
Choć ten skandal rozpoczął się w programie Krzysztofa Ibisza, on sam szybko został "oczyszczony z jakichkolwiek podejrzeń". Znów wrócił do tego, co potrafi robić najlepiej - prowadzić teleturnieje i zapewniać widzom rozrywkę.