Anna Karczmarczyk ''Na dobre i na złe''
Jako dziecko uwielbiała Boże Narodzenie, potem jego czar na chwilę prysł, a teraz znowu nie może się doczekać, aż zasiądzie do wigilijnego stołu. W tym roku Anna Karczmarczyk wszystkie prezenty zamierza zrobić własnoręcznie.
Moje podejście do Bożego Narodzenia zmieniało się na przestrzeni lat. W dzieciństwie to był dla mnie beztroski, magiczny czas. Pamiętam, jak wujek skutecznie nakłaniał nas do śpiewania kolęd, a potem wyczekiwałam pierwszej gwiazdki na niebie i biegłam pod choinkę po prezenty. Gdy dorosłam, zaczęłam mieć w związku ze świętami obowiązki i czar prysł. Na szczęście na chwilę. Odkąd wyprowadziłam się z domu rodzinnego, rzadziej widuję najbliższych, a Boże Narodzenie jest do tego doskonałą okazją. Dlatego znowu nie mogę się doczekać chwili, w której usiądziemy do wigilijnej wieczerzy! Jestem absolwentką szkoły gastronomicznej, lubię i potrafię gotować, ale przed świętami nie wchodzę mamie w paradę. To ona wiedzie prym w kuchni, ja z moją młodszą siostrą, specjalistką od pieczenia ciast, staramy się pomagać i słuchamy jej poleceń. W tym roku nie będziemy gotować, ponieważ Boże Narodzenie odbędzie się u cioci, która zajmie się wszystkim we własnym zakresie. Niezależnie od tego, gdzie spędzamy Wigilię, pierogi z
kapustą zawsze robi babcia, bo jest w tym po prostu najlepsza. Wiele lat temu podczas zajęć z plastyki zrobiłam wujkowi maskę z masy papierowej. Nie była arcydziełem, ale ucieszył się, gdy ją dostał. Zamierzam do tego nawiązywać co roku i tworzyć prezenty pod choinkę własnoręcznie. Kończę z chodzeniem po sklepach przed świętami! Kiedyś dużo radości sprawiało mi malowanie, do którego chcę wrócić. Kto wie, może podczas tegorocznej Wigilii Święty Mikołaj przyniesie komuś obraz.