Wyciągnięty z dna piekła
Wierny tej, która wyciągnęła go z samego dna piekła okazał się natomiast Robert Downey Jr. Do dziś jest szczęśliwym mężem producentki Susan Levin. Długo o nią walczył - dwa razy odrzuciła jego oświadczyny. Dziś, gdy tylko ma ku temu okazję, powtarza, że to jej zawdzięcza powrót. W pewnym momencie było z nim naprawdę źle. Nie był już „bad boyem”, ale po prostu wrakiem człowieka.
Pierwsze sukcesy sprawiły, że Downey Jr. szybko stracił kontrolę nad własnym życiem. W połowie lat 90. stał się ulubionym tematem tabloidów. Wielokrotnie - za sprawą kokainy, heroiny i marihuany - trafiał za kratki. Przed sądem tłumaczył, że używał narkotyków już od 8. roku życia - podsuwał mu je ojciec.
Kolejne terapie niczego nie zmieniały. Przybywało za to zarzutów. W końcu na cztery miesiące trafił do więzienia. Po wyjściu brał dalej. W 1999 roku zapadł kolejny wyrok w jego sprawie: trzy lata w więzieniu dla uzależnionych. Wyszedł po roku - sędzia uznał, że w poczet pozostałych dwóch lat może wliczyć wcześniejsze aresztowania. Dalej ćpał. Ciągle wchodził w konflikt z prawem. Zaczął rujnować pracę innych. Stal się dla środowiska kompletnie niewiarygodny. Producenci nie mogli pozyskać ubezpieczenia na filmy z jego udziałem. Być może popadłby całkiem w zapomnienie, gdyby nie Mel Gibson. Zapłacił za ubezpieczenie starego kumpla i umożliwił mu stworzenie nowej kreacji. Niedługo później pojawiła się Susan. A Downey Jr., dziś jeden z najbardziej kasowych aktorów Hollywood, o starym druhu nie zapomniał. Gdy życie Gibsona
zaczęło się sypać i wszyscy go atakowali, Robert stał za nim murem.