''Kobieta-Kot'', 2004
Czy można popsuć adaptację komiksu do tego stopnia, że nawet najbardziej gorliwi miłośnicy kobiet w trykotach wychodzili z kina z kwaśną miną? Smutny przypadek „Kobiety-Kota” pokazuje, że jest to możliwe.
Twórcy wyszli z założenia, że widzowie przymkną oko na szczątkowy scenariusz, zapatrzeni w powabne Halle Berry i Sharon Stone… Abstrahując od fatalnego wykonania i słabych dialogów, nie można przejść obojętnie obok tego, co reżyser zrobił z tytułową bohaterką.
Kobieta-Kot w stosunku do oryginału ma zmienione imię i nazwisko, posiada supermoce, a jej kostium przypomina raczej „uniform” striptizerki, niż komiksowy odpowiednik.
Zastanawia również przynależność etniczna bohaterki. Poprawność polityczna poprawnością, ale akurat ten zabieg był zupełnie niepotrzebny.